Słyszałem i widziałem ostatnio rozmowę ptaków.
Pierzaści interlokutorzy siedzieli w sposób godny na swoich gałęziach; nie wymachiwali skrzydłami, nie przestępowali z łapki na łapkę.
Nie był potrzebny żaden moderator tej rozmowy, bo gdy jeden ptak ćwierkał, to drugi słuchał w skupieniu z lekko przekrzywioną główką i odzywał się dopiero po skończeniu kwestii przez swojego rozmówcę.
Nie rozumiałem ich rozmowy, ale miałem wrażenie, że byli to adwersarze, którzy jednak wzajemnie się szanują i używają logicznych argumentów.
Byłem tym małym zdarzeniem w świecie przyrody zbudowany.
Niestety, kiedy wróciłem do domu, z telewizora dobiegła mnie kakofonia wrzasków, a na wizji ujrzałem dwóch zaperzonych i zaczerwienionych jegomościów, wygrażających sobie rękami i strojących dzikie grymasy.
To była rozmowa dwóch "kulturalnych" przedstawicieli naszego Sejmu.